2022 – kpt. Andrzej Kałamaja. Starym angielskim żaglowcem przez Kanał Kaledoński

Starym angielskim żaglowcem przez Kanał Kaledoński.

Na przełomie czerwca/lipca 2022r zostałem poproszony o przeprowadzenie żaglowca” Phoenix” (bryg z 1929 roku) ze wschodnich wybrzeży Szkocji do Derry w Północnej Irlandii. Powierzono mi funkcję kapitana z możliwością dobrania polskiego oficera żeglarza.

Żaglowiec w internecie prezentował się imponująco. Zgodziłem się na tę przygodę głównie ze względu na historie statku i jego filmowa karierę, choć jeszcze wtedy nie przewidywałem tego co nas czeka…
Sądząc po fakcie, że jest to ulubiony żaglowiec, filmowca Ridleya Scotta, pomyślałem, że przeprowadzę dość wygodny żaglowiec „stylizowany na ruinę”.

Gdy już się zgodziłem i zgromadziłem potrzebną załogę, wraz z kolegą z Kuj-Pom. Kolegium Kapitanów Jachtowych kpt. Pawłem Jagodzińskim, pofrunęliśmy do Hartlepool, gdzie czekała nasza „ przygoda”.
Jakie było nasze zaskoczenie gdy okazało się, że mamy do czynienia z najprawdziwszym żaglowcem z drewna… a my musimy chyba okazać się ze stali. Do dziś się śmieję, że gdybym wiedział jak bardzo „żaglowcowy” jest ten statek, to zabrałbym parasol do koi i ciepłą wodę w termosie.

Na pokładzie 9 lipca o północy powitało nas trzech przesympatycznych Anglików. O… przepraszam dwóch Irlandczyków i jeden Walijczyk, którzy aby złagodzić nasz szok urządzili nam wieczór szant w ich własnym wykonaniu. Ciężko powiedzieć czy zrobiło nam się lepiej…
Braliśmy pod uwagę dwie trasy, dłuższa, lecz łagodniejsza pogodowo przez kanał angielski i bardziej wymagająca północna Szkocja przez Pentland Firth. Ostatecznie wygrała malownicza trzecia trasa przez kanał Kaledoński.

Od rana zaczęliśmy przygotowania do wyjścia, bo mieliśmy 10 dni aby dopłynąć na festiwal morza w Derry. Mimo napiętego czasu znaleźliśmy chwile aby odwiedzić grób kpt. Mamerta Stankiewicza. Dwa dni po przybyciu byliśmy gotowi z 7 osobową załogą, i z wysoką wodą pokonaliśmy śluzę portu ruszając w pierwszy odcinek do Invernes, gdzie znajduje się wschodni kraniec kanału Kaledońskiego.
Mieliśmy piękne założenie, że w ciągu trzech dób będziemy na wejściu. Panowie, angielscy marynarze przekazali mi wszelkie potrzebne informacje dotyczące statku, stąd taka optymistyczna wersja. Niestety za Peterhead dopadł nas wiatr przeciwny, o którym to oczywiście wiedzieliśmy, ale nie wiedzieliśmy, że panowie Anglicy nie znają własnego statku, który jak się okazało zamiast zużywać 120 l paliwa na dobę zużywał 170 l. – Tym sposobem wieczorem, musieliśmy awaryjnie wrócić do portu Fraserburgh, gdzie już rano zatankowano nam paliwo i ruszyliśmy w dalsza drogę. Tym sposobem w łeb wzięły planowane 3 doby i zrobiły się cztery.

Nad ranem czwartego dnia rzuciliśmy kotwice przed wejściem do kanału i czekaliśmy na otwarcie pierwszej z 29 czekających nas śluz i 10 obrotowych mostów.
I tu kolejna przygoda. Kto z Was miał okazję podnosić kotwicę i podwieszać ją na kotbelce. My z Pawłem już tak. Niesamowite przeżycie, a przynajmniej takie z dreszczykiem.


W kanale Właściciel żaglowca, przesympatyczny Irlandczyk imieniem Shane, opłacił przejście priorytetowe (3 doby) oraz zaszczycił nas w części przeprawy przez kanał swoją obecnością.
Jak to Właściciel miał swoje pomysły na życie, i z fantazją pokonywaliśmy (częściowo) jezioro Loch Ness pod żaglami. Na szczęście jest wystarczająco długie aby je postawić i prawie zaraz zwijać. Słynnego potwora nie spotkaliśmy…

Ostatnim portem, na małą przerwę i uzupełnienie prowiantu, po wyjściu z kanału, był Oban, gdzie mieliśmy przyjemność spotkać się z jachtem Gedania. Ostatnia cześć żeglugi przebiegła zgodnie z prognozami i bez niespodzianek.

Dzień przed planowanym przybyciem stanęliśmy na kotwicy w zatoce Lough Swilly, do momentu korzystnego pływu i jak w szwajcarskim zegarku, w wyznaczonym dniu zacumowaliśmy przy nabrzeżu w Derry.
Przygoda była ciekawa i bardzo „żaglowcowa”, i mam tu na myśli te żaglowce z drewna a marynarzy ze stali.
Tylko nie wiem dlaczego Paweł powiedział mi, że ma już żaglowców dość na całe życie… Po tym rejsie twierdzę, że wszystkie polskie żaglowce należą do kategorii luksusowe.

Andrzej „Kaukaz” Kałamaja – kapitan jachtowy